....
Mikołaja w końcu upolowałam, nawet udało mi się namówić koleżankę, żeby też poszła ze swoim synkiem. Basia o dziwo usiadła Mikołajowi na kolanach, ba! Nawet uśmiechneła się do zdjęcia :) Jednak jest w Basi coś, co mnie niepokoi. Jak byłam mała byłam bardzo nieśmiała. Teraz też jestem, ale w porównaniu z tym jaka byłam kiedyś teraz mogę powiedzieć, że jestem bardzo śmiała ;) Nie chciałabym żeby Basia musiała pokonywać nieśmiałość tak jak ja... Nie mówię, że ma być super przebojowa, że ma być zawsze duszą towarzystwa, ale żeby nie wsadzała ze wstydu palucha do nosa... Tak jak wczoraj na Mikołaju. Impreza zaczeła się, pan zaprosił wszystkie dzieci do wspolnej zabawy, robili kółeczka, pociąg, uczyli się piosenki, a Basia siedziała u mnie na kolanach :( Ostatnio rozmiawiałam z nasza pediatra o nieśmiałości, nawet zastanawiałam się nad wizytą u psychologa.... Wiem, dla was pewnie brzmi to dziwnie, myślicie sobie, jaka ta carnation jest głupia, ale zapewniam was, że nie zrozumie mnie nikt, kto nie był nigdy tak niesmiały jak ja. Dlatego chciałabym zaoszczędzić własnemu dziecku tego wszystkiego, co ja przeszłam. Wyobrażacie sobie, że wstydziłam się pójść do szkoły w nowym swetrze bo ktoś mógłby mi powiedzieć "o, masz nowy sweter"??
Ale wracając do mikołajek- dzieci dostały dużo prezentów, jednak jeden prezent był dla mnie mega zaskoczeniem. Dziękujemy tatarak :)
Koniec świata - no właśnie, także ja się nie powinnam stresować maturą. Wszak zbyt wielkiego znaczenia w obliczu końca mieć nie będzie ;D
Ach, chciałabym bardzo z tego nieszczęsnego tańca zrezygnować, ale nie ma szans. I tak ktoś by na nas go wymusił, więc lepiej się przygotować :P.
apropo mojego wpisu ...tak zrobię to ..poczekam do wiosny ..mam tyle na glowie teraz :( buziaki i trzymaj sie
a tak jeszcze z innej beczki, jakiś czas temu miałam okazję przekonać się jak bardzo dzecko może być nieśmiałe - poszłam w odwiedziny do znajomych, gdzie była trzyletnia dziewczynka, płakała za każdym razem gdy ktoś podszedł do niej na odległość bliższą niż metr, non stop była przyklejona do nogi mamy, nawet spojrzeć na nią nie można było, żeby się z nami oswoiła ignorowalismy ją, wtedy potrafiła podejść i np wziąć zabawkę która leżała obok mnie, gdy jednak próbowałam ją podać dziewczynce znowu ryk i uczcieczka - żartowaliśmy, że nawet na studia pójdzie z mamą - ale domyślam się, że mamie wcale nie było do smiechu
Dodaj komentarz