Bez tytułu
Wszystko dobre co sie szybko konczy. Na weselu jakims cudem wytrzymalam 12 godzin. Od godziny 17 bylam juz znudzona, zmeczona, najedzona i marzylam tylko o godzince snu a potem znowu moglabym sie bawic. Ale nic z tego. Do polnocy MUSIELISMY zostac, bo bylam potrzebna ja- panna do lapania welonu i Tomek- kawaler do lapania muchy. Jak zwykle wszystkie laski madre sa w domu i jak wodzirej zaprosil panny to zadna dupy z krzesla nie ruszyla. No, poza jednym wyjatkiem- mnie :) Bo jak zabawa to zabawa. O zgrozo, welon lecial w moja strone, juz go nawet mialam w rece ale na szczescie kuzynka Tomka tez go zlapala, wiec szybko wypuscilam go z reki :) Tomek tez robil uniki przed muszka :)
Z Tomkiem zaszalelismy na parkiecie i bylismy chyba najczesciej tanczaca para. A to dlatego, ze dzien wczesniej cwiczylismy, hahaha :) Szkoda, ze nie bylo nagrod dla wytrwalych :)
Och, opowiadania duzo, kupa smiesznych sytuacji, jak np. 11 letni brat Tomka wynosil alkohol na dwor i wszystkie dzieci pily az w koncu sie spily...
Jednak caly czas myslalam o tym jak ja sie dzisiaj naucze na poniedzialek na egzamin??? Najgorsze jest to, ze nic mi sie dzisiaj nie chce. Specjalnie pojechalam na wesele swoim samochodem, zeby nie pic, zeby dzisiaj miec trzezwy umysl zeby sie uczyc i co najwazniejsze nauczyc. Ale o 15 odstawilam samochod do domu :)
Dlatego musicie mi pomoc i jutro o 8:00 trzymac za mnie kciuki!!!!!!!!! Bo te wasze trzymanie bardzo pomaga :)
Dodaj komentarz