Bez tytułu
W niedziele bylam na parapetowie u Tomka kuzynki. Pod koniec wrzesnia ich slub, teraz parapetowa. Bardzo lubie jego rodzine. Czuje sie w niej chyba nawet lepiej niz w swojej. U mnie jeden drugiemu wilkiem :( Kazdy zyje swoim zyciem, widujemy sie raz na jakis czas a mieszkamy praktycznie obok siebie. U Tomka w rodzinie jest zupelnie inaczej. I to mi sie wlasnie podoba. Na parapetowe pojechalam samochodem. A ze mieszkanie trzeba oblac to pozniej rozwozilam "pijakow" :) Tomka kuzyn byl ze swoja 4 letnia coreczka, ktora po 21 juz byla tak zmeczona, ze koniecznie chciala jechac do domu, tym bardziej, ze byla przekonana ze musza wracac autobusem. I kuzyn mowi do niej "Bo wiesz Wikus, nie jedziemy autobusem tylko ciocia Anitka nas zawiezie wiec jeszcze chwile tu posiedzimy" :) Tak mi sie milo zrobilo, bo nie jestem w ich rodzinie (jeszcze) a wszyscy mnie tak cieplo tam przyjeli, ze na poczatku bylo mi to strasznie dziwne. Teraz czuje sie u nich jak u siebie.
Na uczelni jest beznadziejnie, grupa do dupy, wykladowcy do dupy (nie wspominajac o lektorach), wszystko do dupy. No, moze jedynie plan nie jest do dupy :) Na dodatek jutro wracam do dziekanatu przepisac sie do innej grupy, bo ta w ktorej jestem jest b-e-z-n-a-d-z-i-e-j-n-a, hahaha :) Juz sie boje jak tam na mnie zareaguja :) Uciekam spac, musze nabrac sil na spotkanie z dziwnymi paniami w dziekanacie.