Wszystko sie chrzani. Z praca mgr stoje w miejscu. Mam nadzieje, ze w koncu rusze z pisaniem. Jutro wybieram sie w miejsce, skad (mam nadzieje) dostane dane statystyczne potrzebne do mojej pracy. Jak dostane, to bedzie fajnie, w tydzien napisze calosc. Gorzej jak nie dostane... wtedy nie wiem o czym napisze reszte pracy. A na napisanie mam pol miesiaca haha :D Uwielbiam robic wszystko na ostatnia chwile... A rok temu obiecywalam sobie, ze za prace wezme sie odpowiednio wczesniej :)
Ze slubem tez mnie juz wszystko zaczyna draznic. Musze znalezc restauracje, fotografa i miejsce, w ktorym te zdjecia bedziemy miec robione, (najlepiej restauracja i to miejsce blisko siebie, zeby nie tracic duzo czasu na dojazd ) fryzjera, kosmetyczke... Tomek nie za wiele mi pomaga, bo po 1 jest w pracy a po 2 mam sobie sama szukac wszystkiego zeby pozniej nie miec do innych pretensji- jak juz to do samej siebie. No i podroz poslubna. Mamy dylemat, czy zaszalec i wyjechac gdzies poza granice Polski, czy spedzic ten czas nad polskim morzem oszczedzajac w ten sposob kilka tys zl, ktore przydadza nam sie na kupno dzialki pod budowe domu. Aaaa! Jeszcze musze powoli zaczac szukac sukienke, bo chociaz tego nie chce robic na ostatnia chwile ;)
Zeby mi sie tak calkiem nie nudzilo na uczelni mlyn. Pocieszam sie tylko tym, ze jeszcze 2 miesiace i KONIEC :]