...
Dzisiaj Tomek wraca. Od poniedzialku odliczamy z Basia dni do jego powrotu. Od czwartku zaczynamy sprzatac, piatek przeznaczamy na zakupy i gotowanie. Wczoraj pomylam wszystkie okna, w koncu tez kupilam firanke do Basi pokoju. Poki co mamy tu graciarnie- stoi komputer, stolik z pokoju bo przeszkadzal, buty, odkurzacz- wszystko tu dajemy na chwile, i tak sie zbiera. Wiec chce taka najzwyklejsza firane- byle by okno nie bylo puste. Jak Basia sie wprowadzi do swojego pokoju to dopiero wtedy chce kupic takie kolorowe dla dzieci. No wiec kupilam sobie za 5zl za metr hehe :) A teraz zaluje bo wczoraj znalazlam fajniejsza, za 3zl!! :)
Wczoraj rozmawialam z Tomkiem. Bedzie miec nowa budowe "pod soba". W sumie bedzie juz miec 3: ta we Wroclawiu, druga podobno ma byc doslownie 300m od domu a ta najnowsza w KOLOBRZEGU!!!! :((( No masakra jakas. Wszystko fajnie, bo to oznacza wieksze pieniadze, ale nie po to znajdowalam sobie meza zeby ciagle byc sama. Poza tym wiecie, czuje sie taka jakas zacofana. Tomek rozwija sie zawodowo, nawiazuje nowe znajomosci, kontakty, a ja? Siedze calymi dniami sama w domu, jak mowilam Tomkowi o studiach podyplomowych to stwierdzil ze w takim ukladzie my juz w ogole nie bedziemy sie widywac, bo co z tego ze on przyjedzie na weekend jak ja bede miec zajecia? Ja wiem, ma racje, ale ja tez bym chciala cos robic. Cos innego niz zajmowanie sie dzieckiem. Tak bardziej cos dla siebie. Do tego wszystkiego czuje sie brzydka, zaniedbana... Co jakis czas sobie mowie, ze koniec tego marudzenia, mam byc usmiechnieta, ladna, zadbana mama, zeby podobac sie mezowi, innym, a przede wszystkim sobie! Tym bardziej ze idzie wiosna, wiec wszelkie zmiany mile widziane ;) I co? Klops, nic nie robie w tym kierunku. Az zla jestem sama na siebie!
I wyszlo tak jakos pesymistycznie...