Pewnego grudniowego dnia dostalam mejla z pino.pl. Napisali w nim jakiego to nie mam fajnego bloga i ze postanowili mnie nagrodzic :) Nie wiem dlaczego akurat mnie, nie wnikam, ale ucieszylam sie. Na przesylke czekalam 1,5 miesiaca az w koncu listonosz przyniosl duza miekka koperte a w srodku prezenty: koszulka, czapka, smycz na telefon, nalepki. Mala rzecz a cieszy :)
Znowu wyladowalam w szpitalu :( Znowu mialam te same bole... Okazalo sie ze szyjka macicy juz sie skrocila a do tego jest male rozwarcie. Polezalam kilka dni, wszystko sie uspokoilo, zeby dotrzymac ciaze zalozono mi pessar* i teraz musze sie naprawde oszczedzac. Byle dotrwac do 38 tygodnia, czyli jeszcze 10 tyg. A juz sie nie moge doczekac kiedy zobacze swoja kruszynke :) Powoli musze zaczac kompletowac wyprawke dla dzidziusia, ktory jeszcze nie ma imienia :( Nie potrafimy sie zdecydowac :/ Zawsze myslalam ze wybor imienia latwiej przychodzi :)
A tak ogolnie jest dobrze. Martwi mnie tylko moja siostra. Od jakiegos czasu spotyka sie z pewnym chlopakiem, wyglada jakby poza nim swiata nie widziala, a on nie jest dla niej :( Nie chcialabym zeby kiedys miala przez niego problemy, zmartwienia, a tak moze byc. Zawsze staram sie dac jej do zrozumienia ze na swiecie sa miliony lepszych od niego, ale wiadomo, decyzje musi podjac ona sama. Ehhh... Ja na szczescie trafilam na kochanego Tomusia i nie zamienilabym go na zadnego innego :)
*Pessar to taki silikonowy krazek, ktory ma za zadanie zamkniecie szyjki macicy- taka klamerka uniemozliwiajaca dalsze rozwieranie sie szyjki. Jak on wyglada dokladnie nie wiem, bo wolalam nie patrzec co mi wsadzaja a na rysunku wyglada troche jak sztywna gumka do wlosow :) Zostanie on dopiero wyciagniety w 37 albo w 38 tygodniu, czyli wtedy, kiedy dziecko ma juz wyksztalcone wszystkie narzady (przede wszystkim chodzi o pluca) i wtedy bede gotowa do porodu :)