Jestem dzisiaj tak cholernie wkurzona, ze myslalam ze wszystkich w domu pozabijam. Zaczelo sie od samego rana. Pojechalam na wyklad z filozofii bo myslalam ze to juz ostatni, wiec moze bede miala jakies korzysci z tego ze sie zjawilam a tu zonk. Wracalam do domu i wstapilam do salonu bo chce sobie kupic nowy telefon. Wszystko sobie juz przygotowalam: zaswiadczenie z dziekanatu, dowod, prawko, legitymacja, jaki telefon, jaki abonament. No wszystko. A babka tam mna zakrecila ze zwatpilam czy wogole potrzebny mi telefon...
Wrocilam do domu i zadzwonilam do hotelu o ktorym mialam pisac prace zaliczeniowa. O pracy wiedzialam od pazdziernika, a zabralam sie za to wczoraj a trzeba ja oddac w przyszlym tygodniu!!! Najpierw wyslalam mejla do pani dyrektor zapytac czy jest mozliwosc zebysmy sie spotkaly zeby oprowadzila mnie po hotelu, czy moglabym porobic jakies zdjecia i zeby odpowiedziala na kilka pytan. Odpisala ze mam zadzwonic. Wiec dzwonie. Pani pyta jakich informacji potrzebuje. To mowie ze np. opisac gastronomie, jak wyglada restauracja, jakie jest menu. Pani mi odpowiada ze za miesiac zmieniaja restauracje, bedzie nowy wystroj, nowe menu wiec bez sensu zebym w swojej pracy pisala cos, co za chwile nie bedzie sie zgadzac. Mowie, ze nie tylko to mnie interesuje, bo jeszcze jaki rodzaj klienta przyjezdza do hotelu, itp. To ona mi znowu zaczyna mowic, ze nie maja dzialu marketingu na miejscu i ze w dodatku ta pani ktora sie tym zajmuje jest na urlopie macierzynskim wiec tez takich wiadomosci nie powie. No kurwa mac, skoro nie chce zebym opisywala ten hotel trzeba bylo w mejlu napisac, ze mam spadac, a nie zebym dzwonila a ona mi jakies wymowki wymyslala. Wyslalam juz mejla do innego hotelu z ktorego nikt laskawie mi nie odpisuje.
Wizyta u jednej babci. Jak zwykle tematem nr1 byla moja kuzynka, ktora to jest och i ach, to tylko ja i siostra jakies lewe jestesmy. Bo zadna z nas nie studiuje medycyny, wiec nigdy nie bedziemy takie madre jak nasza kuzynka. Wytrzymalam 30 minut i wyszlysmy.
Wizyta u drugiej babci. Babcia jak co roku zdaje sie byc zaskoczona. Kwiatki jak dostala tak zostaly lezec na stoliku bez wody, i pierwsze co to pokazala nam kalendarz na ktorym jest moja inna kuzynka. Trenuje wiec klub wydal kalendarz. Do tego wycinki z gazety. Szkoda, ze jak ja bylam mlodsza tak sie mna nie interesowala.
Moje obie babcie jakos nigdy nie byly zainteresowane nami. Nigdy same od siebie nie zaproponowaly moim rodzicom pomocy. A nawet jak byly delikatnie proszone to zawsze jakos sie wykrecaly. No chyba ze moi rodzice ublagali, bo nie mieliby z kim nas zostawic. Nigdy zadne z nich nie przyszlo do moich rodzicow zeby "pozyczyc" mnie w wozku i pojechac ze mna na spacer. A przeciez od tego dziadkowie sa!!!
W nastepnej notce napisze co z Tomkiem, bo juz mi sie znowu wszystkiego odechcialo jak sobie przypomnialam dzisiejszy dzien.