Bez tytułu
"Tak mi zle, tak mi zle, tak mi szaro..."
Kolejny raz przyszlam tu tylko pomarudzic. No bo jak mam sie czuc? Wczoraj wieczorem dowiedzialam sie ze Tomek jest w szpitalu. A dzisiaj rano juz go odwiedzilam. Dlugo zastanawialam sie czy isc, czy dam rade, czy nie rozkleje sie zaraz przy wejsciu na sale kiedy go zobacze. Ale nie bylo tak najgorzej, sama sie zdziwilam ze potrafie byc taka twarda :] Poopowiadalismy co u nas, co u naszych bliskich. No i dowiedzialam sie ze w jego zyciu pojawila sie pewna Magda, ze to kolezanka ze studiow, ze jest mila, sympatyczna, mozna z nia pogadac, mieli razem jechac na wakacje, tzn on, ona jej mama i jej siostra. A to dziwne, bo zawsze jak pytalam o kolezanki z grupy to mowil ze nie ma zadnej fajnej. Mialam wrazenie ze staral sie na sile udowodnic mi, ze dobrze sobie radzi, ze juz uporal sie z naszym rozstaniem, ze podoba mu sie tak jak jest teraz. Ze ciut koloryzowal rzeczywistosc. Nie wiem...
I teraz siedze w domu i tak mi cholernie smutno, bo mimo ze juz tyle czasu nie jestesmy razem, ze juz nie bedziemy razem nigdy, to i tak dziwnie sie czuje jak slysze o Magdzie, o jakies Monice, ktora jest salowa w szpitalu i z ktora juz na tyle sie zaprzyjaznil ze ona zaprosila go na swoj slub. To przeciez ja bylam kiedys dla niego najwazniejsza!!!!!!!!! Kurwa, wiedzialam zeby tam nie isc!!!!!!!!!!