.
Na punkcie swojego dziecka jestem przewrazliwiona. To chyba jak kazda matka :) Zawsze wychodze z zalozenia, ze jesli ktos chce zobaczyc moje dziecko to niech do mnie przyjedzie. W niedziele pojechalismy do tesciow zeby mogli zobaczyc Basie! Tesciowa widziala ja w sumie 3 razy: raz w szpitalu, raz przyjechala po 4 dniach jak wyszlysmy ze szpitala no i teraz musialam jechac jej pokazac jak wyglada jej wnuczka! Z tesciem jest jeszcze lepiej. Do szpitala nie przyszedl, tylko razem z tesciowa jak juz bylismy w domu. No i raz tez wpadl ale tylko dlatego ze zamowil na allegro jakies czesci samochodowe i u nas musial je sobie odebrac. Posiedzial chwile, to fakt, ale przyjechal do nas w innym celu. Moja mama miala urlop to siedziala ze mna caly miesiac a tesciowa woli jechac sobie na wies. Jak bylismy w niedziele u nich mowilam ze Basia ma kolki, ciagle placze i nawet nie mam kiedy zjesc obiad, nie mowiac juz o tym ze najpierw musialabym go zrobic. I nic, jedynie powiedziala ze moge do niej zadzwonic zapytac czy maja jakis obiad i sobie po niego przyjechac haha!
Inna rzecz ktora strasznie mnie irytuje to noszenie na rekach. Tu przyznaje, ze jestem niesprawiedliwa, bo moja rodzina moze Basie nosic, ale jak rodzina Tomka wyciaga rece to juz nie bardzo mi sie usmiecha. Weszlismy do nich do domu, Basia w foteliku samochodowym, i juz tesc odpina ja z szelek i bierze na rece. Ponosil chwile i tescowa z nia chodzi po pokoju. To jeszcze jakos przezylam. Ale rodzenstwo Tomka wkurzalo mnie bardziej. Bo nikt nie zapyta czy moze ja ponosic, tylko przekladaja ja sobie z rak do rak, a co jak co, najmlodszy brat Tomka ma 15 lat i nie jestem pewna czy moje dziecko jest bezpieczne u niego.
Ostatnia rzecz to smoczek. Nie ucze Basi smoczka, bo i po co? Biore go z soba tylko jak gdzies wychodzimy zeby jakos ja uciszyc jak juz inne metody zawodza. A i wtedy go wypluwa. A tesciowa wsadza Basi go do buzi i trzyma zeby zaczela go ssac. A dobrze wie, ze ja nie chce smoczka :(
Byl dzien dziecka. Basia od rodziny Tomka nic nie dostala. Tesciowie maja 3 wnuczat, i wiem ze ich pierwsza wnuczka przy byle okazji dostawala rozne prezenty. Ja juz sie tym nie przejmuje, widze jak jest, nie zmienie tego, wiec staram sie jakos to przelknac. Tomkowi juz tez nic nie mowie bo po co mam mu robic przykrosc, a i tak moje zalenie sie nic nie zmienia... Tomek zawsze powtarza ze rozni sa ludzie i powinnam ich akceptowac takimi jakimi sa. Ale tak sie nie da :(
Mam wrazenie ze rodzice Tomka mnie nie akceptuja, nie zalezy im na tym zeby zyc w jakiejs "przyjazni". Niby sa zawsze dla mnie mili, nie mowia przykrych rzeczy, ale te relacje moglyby byc inne. Chcialabym zeby kiedys tesciowa do mnie zadzwonila i zaprosila mnie na kawe. Tylko mnie. I zeby zadzwonila na MOJ telefon. Bo mimo ze jestesmy juz rok malzenstwem ona nie ma mojego numeru. Przykro mi bylo jak bylam za pierwszym razem w szpitalu i na sale przyszla taka Malgosia. Jeszcze nie zdazyla sie przebrac a juz jej tesciowa dzwonila co sie dzieje, jak sie czuje itp. A tesciowa byla dopiero od tygodnia! A moja tesciowa przyszla i powiedziala ze jak wyjde do domu to zeby Tomek dal jej znac bo ona nie ma mojego numeru. Ale nie wpadla na to, zeby przy okazji go sobie wziac. Ja jej numer mam, ale nie uzywam haha :)
Uch, wyrzucilam to z siebie :) Ja wiem ze dla niektorych to sa bzdury, ze moze przesadzam, ze z nudow szukam dziury w calym, ze wymyslam sobie problemy, ze moze to ja powinnam pierwsza wyciagnac do nich reke, ale ja to naprawde bardzo przezywam :)