Bez tytułu
Bylam dzisiaj na aerobiku!!! W zasadzie mialam nie isc, bo nic mi sie dzisiaj nie chcialo robic, ale w koncu dalam sie wyciagnac. Zabralysmy moja siostre i jeszcze jedna kolezanke, i we 4 udalysmy sie do pobliskiego osrodka MOSIR-u. Myslalysmy, ze za chwile wyskoczy jakas blondi po solarium w getrach i na to takim kostiumiku do aerobiku i bedzie nami dyrygowac :-) A tu taka zwykla, 40-paro letnia kobietka. Na sali bylo nas moze z 30, glownie panie ok. 30 lat, kilka starszych, kilka mlodszych. Nawet byly dwie dziewczynki dziesiecioletnie :-) Nie bylo nawet tak zle. Po aerobiku mozna nawet pojsc na silownie :-)
A moj mezczyzna nie daje znakow zycia :-( W sumie nie ma go kilka dni i nie brakuje mi go. Teraz mnie jakos tak naszlo, ze nie mam do kogo sie przytulic, nie mam komu z wielkim entuzjazmem opowiedziec co dzisiaj robilam... Razem zle a osobno jeszcze gorzej... A moze powinnam powiedziec na odwrot, ze osobno zle a razem jeszcze gorzej? Jestem wolna, i dobrze mi z tym! Moze dlatego, ze mam przeczucie, a moze nadzieje, ze on sie odbrazi, i przyjedzie? Ale czy ja tego chce? Czy ja chce dalej z nim byc? Mam czas, zeby to wszystko sobie przemyslec, poukladac mysli...