uwaga: haslo!
Jak mi sie ubzduralo w mojej pieknej glowce tak tez zrobilam. Najpierw smsy, potem gg az w koncu sie umowilam. Oczywiscie z tym kolega z poprzedniej notki :) I dzisiaj wyskoczylismy na piwko. Jako ze grosza przy duszy nie mam za bardzo, to stac mnie bylo jedynie na cole. Pan R. jednak uparl sie, ze on stawia. Glupio mi bylo go naciagac, wiec poprosilam o cole. I dostalam- pol litrowa :) Ledwo dopilam, a do domu musialam biec bo bym sie posikala :) Powspominalismy troche, m.in. ta wycieczke. Pan R. mowil, ze szkoda ze sie nie dogralismy na niej. No coz, jak ktos wolal zabawiac sie z innymi, to juz nie moja wina :) Dwie godzinki posiedzielismy, pozniej trzeba bylo wracac do domu, bo jak to- facet meczu nie obejrzy? :) Ogolnie czas milo spedzilismy, gdyby nie to, ze kolega oczekiwal chociazby buzi ode mnie. Przy okazji zlozyl niemoralna propozycje. Ale faceci to sa jednak swinie. Ma dziewczyne od paru lat, ale zadnej okazji nie chce przepuszczac. Stwierdzil, ze woli teraz sie wyszalec, bo jak juz sie ozeni to o zadnej zdradzie nie ma mowy. Przyznal sie, ze raz zdradzil swoja dziewczyne, ale to bylo na samym poczatku. Kurde, na poczatku czy na koncu, co za roznica. Zdrada to zdrada. Mowie mu, ze skoro tak do tego podchodzi, to niech zostawi swoja dziewczyne, niech jej nie rani, niech sie wyszaleje a pozniej szuka jakiejs dziewczyny na stale. Ale nie, on jej nie moze zostawic bo on ja kocha! Wlasnie widze jak bardzo :/ Nie wiem czy bede chciala sie jeszcze z nim zobaczyc. Gdyby potrafil pojsc gdzies tak czysto po kolezensku, to jasne, ale w tej sytuacji wole nie.
Wracalam juz do domu autobusem, patrze a tu takie kleby dymu- pozar. Poczatkowo nie potrafilam zbytnio okreslic gdzie to, wiec spokojnie jechalam, ale pozniej? Cholera, przeciez ja tam mieszkam skad ten tym leci!! Dzwonie do domu, zeby upewnic sie ze to jednak nie u mnie. Nikt nie odbiera. Mysle sobie: fajnie, dom sie pali. Dzwonie do siostry na komorke- tez nie odbiera. Dom sie pali a ona pewnie nie zdazyla telefonu zabrac. Wysiadlam z autobusu i biegiem do domu (tym bardziej ze sikac mi sie chcialo). Na szczescie to nie u mnie :)
A jutro jade znowu w gory na 4 dni. Tym razem tak bardziej romantycznie, tylko z Tomkiem :)