Odliczam dni do porodu. W kuchni wisi kalendarz w ktorym codziennie trzeba zerwac kartke i normalnie uwielbiam to robic :) Ciesze sie z kazdego dnia, bo moje dziecko jest ciagle w brzuchu. W czwartek konczy sie 37 tydzien, ciaza bedzie donoszona, wiec malutka moze smialo wychodzic :) Co prawda pessar sciagna mi dopiero za tydzien, ale po czwartku juz bede spokojniejsza, nie bede sie martwic ze pessar spadnie i co wtedy... A dziecko pcha sie oj pcha. Nie wiem czy sobie wmawiam, czy faktycznie tak jest, ale czuje ze strasznie napiera na dol. Wczoraj ze strachu spakowalam torbe do szpitala. Wiem, ze powinnam byla zrobic to juz dawno, ale lepiej pozno niz za pozno. Obok torby kartka z lista rzeczy ktore trzeba dopakowac :) Dzisiaj zaczelam prac ubranka, posciel. Pozniej, mam nadzieje ze zdaze, chce wyprac firany, narzute i obicie z kanapy. A co, niech nasza corka wroci do czystego mieszkania :)
A ja wygladam jak potwor. Przytylam juz 20kg!!! Przed ciaza bylam baaaaardzo szczupla, wiec jak ktos mnie widzi to mowi ze nic nie przytylam, tylko brzuszek sie zaokraglil ;) Tomkowi caly czas marudze ze jestem gruba i brzydka, w dodatku z rozstepami :( Na szczescie dzisiaj mam juz wyplate na koncie wiec w koncu moge isc do fryzjera. A co, zaszaleje sobie. Moze nowa fryzura poprawi mi troche humor. O, i w koncu moge zamowic sobie kawe z allegro :)
P.S. Mam nadzieje ze moja nota nie zgubi sie w gaszczu nowych notek dodanych przez lejdistrend, trendomania, bankowosc czy jakies inne tokio-hotel17 :/
Fotki zadnej nie bedzie, bo jestem za gruba :)